Odkąd stałam się blondynką, często polecano mi produkty bardziej pro marki John Frieda, jakoby byłyby one już kultowe i wręcz idealne, aby móc na dlugo cieszyć się piękną blond czupryną. Niestety jak u większości farbowanych blondynek, tak i u mnie, kolor szybko traci swój początkowy odcień, o ciepłe tony, a nawet o kurczaka nie trudno. Niestety moje naturalne włosy, choć na pierwszy rzut oka, zawsze wydawały się dość chłodne, to uwielbiały trącać miedzianymi tonami.
Markę John Frieda możecie kupić choćby w Rossmannie, Sephorze czy Douglasie, ale muszę zaznaczyć, że nawet kiedy kosmetyki są w promocji to i tak są one droższe, niż jakby kupić je w Niemczech, więc jeśli macie dojścia - to wybrałabym tę drugą opcję.
Odżywka:
Jej cena to 35-38 zł(aktualnie promocja w Rossmannie: 28 zł). Nie zawiera amoniaku, ani utleniacza. Jej formuła jest delikatna dla włosów, zawiera ekstrakty z cytrusów oraz rumianku, aby naturalnie rozjaśnić włosy. Ma też przywrócić włosom miękkość i nawilżenie oraz nadać im blask.
Konsystencja odżywki jest gęsta, a zapach dziwny... jakby maskowany zapach utleniacza, trudno mi go do czegoś porównać. Jest to odżywka bardzo wydajna, a czy skuteczna? Na pewno w jakimś stopniu przyczynia się do przedłużenia trwałości koloru na moich włosach, ale jeśli chodzi o ich kondycje, to nie popisuje się niczym specjalnym. Fakt, włosy są miękkie, przyjemne w dotyku, ale ani ich jakoś wyjątkowo nie nawilża, ani nie nabłyszcza, ot taka sobie odżywka. Myślę, że o wiele lepiej sprawdziłaby się w przypadku naturalnych włosów blond.
Spray stopniowo rozjaśniający:
Tutaj już nie ma co się oszukiwać, że na nasze włosy rozjaśniająco zadziałają tylko naturalne ekstrakty, spray zawiera również rozjaśniający nadtlenek wodoru. Nie jest to jakieś spore stężenie, ponieważ spray ma subtelnie i stopniowo rozjaśniać nam włosy, więc nie uzyskamy nim nie wiadomo jakiego rozjaśnienia po pierwszym użyciu, ale w przypadku moich odrostów całkiem nieźle je kamufluje na tyle, że nie gryzą się z resztą - wygląda jakbym miała sombre, choć muszę mocniej pozacierać różnicę między kolorami, aby wyglądało to jeszcze lepiej. Należy pamiętać, że nieodpowiednia zabawa z rozjaśniaczem, nawet tym delikatnym może nam włosy wysuszyć, podrażnić skórę głowy, a odcień może iść zdecydowanie w ciepłe tonacje. Niemniej jednak dobrze jest mieć tego typu produkt, aby nie straszyć odrostem. Oczywiście możecie go używać na różne sposoby, odświeżyć ombre, całą długość włosów, czy zrobić sobie refleksy. Właściwości sprayu zostają aktywowane pod wpływem ciepła suszarki, moim zdaniem, efekt widać już po pierwszym użyciu. Kosmetyk jest bardzo wydajny i robi to, co ma robić. Kiedyś używałam takiego sprayu z Joanny, jednak Frieda wypada lepiej. Cena to 54-58 zł (w promocji 47 zł - tak widziałam na stronie Rossmanna, ale nie wiem do kiedy ta promocja obowiązuje).
Miałyście jakieś produkty JF? Jak wrażenia?